https://youtu.be/IxhT2xiQ6vM
Umiejętności widzenia rzeczywistości w odmienny sposób posiadałam od zawsze. Już w dzieciństwie narzekano na mnie, że dostrzegam rzeczy niedostępne innym i wprowadzam dorosłych w zakłopotanie. Oczywiście obrazy i informacje pojawiały się wtedy w sposób zupełnie niekontrolowany. Nie miałam na nie żadnego wpływu. Dlatego też nie odbierałam siebie jako kogoś innego od reszty ludzi. Z upływem czasu rozumiałam więcej. Jasnowidzenie towarzyszy kobietom w mojej rodzinie, odkąd sięgam pamięcią. Moja prababcia i babcia również były obdarzone tymi umiejętnościami. Wszyscy w rodzinie, znajomi, sąsiedzi traktowali to zupełnie naturalnie. Gdy pierwszy raz przyprowadziłam kandydata na męża, babcia spojrzała we mnie głęboko i powiedziała: wprawdzie będzie to pierwszy, ale nie ostatni mąż, i machnęła ręką. Oczywiście sprawdziło się. Nigdy nie kwestionowałam takich stwierdzeń. Nie myślałam też, by je oceniać czy wątpić. Sytuacje, w których uaktywniało się moje jasnowidzenie czy kogoś z rodziny, traktowałam jako część zachowań przynależną nam i akceptowałam ten stan rzeczy. Jednak przyszedł moment, gdy uświadomiłam sobie, że tylko nieliczni potrafią to, co ja. Zaczęłam ukrywać swoje umiejętności, podejrzewając się o choroby psychiczne. Ujawnianie posiadanych zdolności tylko komplikowało mi życie. Przełomowym okazał się wypadek samochodowy – pękł mi kręgosłup i zostałam unieruchomiona. Ta sytuacja odwróciła moje dotychczasowe życie do góry nogami. Musiałam przerwać studia, porzucić projekt przychodni rehabilitacyjnej. Przyszedł czas na weryfikację siebie, swojego wnętrza, swoich planów, marzeń i… zmianę. Czułam, że świat zwalił mi się na głowę. Z pomocą przyszedł mi ksiądz w szpitalu. Nawiązaliśmy kontakt i rozmawialiśmy o głębokich duchowych sprawach. Wtedy przyznałam się, że jestem jasnowidzem. Ksiądz uznał, że mam dar, którym mogę dzielić się z innymi. Wtedy zdałam sobie sprawę, że to, co umiem, jest coś warte. Kilka miesięcy później pracowałam już jako jasnowidz. Ale nie to było najbardziej fascynujące. Akceptacja swojej natury stała się początkiem drogi otwarcia na dużo szerszą przestrzeń duchową. Rozwój w tym zakresie stał się moim hobby. Mam tu na myśli poznanie samej siebie, swoich potrzeb, oczekiwań, marzeń, reakcji nawykowych, emocjonalnych, granic, światopoglądów. Te poszukiwania odpowiedzi doprowadziły mnie do punktu zerowego, gdy uświadomiłam sobie, że wpływ środowiska, religii, szkoły, kościoła, informacji ze zbiorowej podświadomości i przede wszystkim reakcji moich rodziców odcisnęły na mnie takie piętno, że trudno mi rozpoznać, co jest faktycznie moje, a co przeniesione ze środowiska zewnętrznego. Dopiero wtedy rozpoczęłam fascynującą podróż w głąb Siebie. Z przyjemnością neofity przyglądałam się sobie, swoim reakcjom, emocjom i szukałam w sobie prawdy, oddzielałam ziarno od plew. Byłam coraz bliżej siebie, prawda uwalniała mnie, nawyki powtarzane od lat, zakodowane reakcje zmieniały się. Czułam się coraz bardziej spójna wewnętrznie. Uwalniało to we mnie miłość do siebie, radość, współodczuwanie i poczucie szczęścia. Te stany niekoniecznie miały coś wspólnego z rzeczywistością zewnętrzną, przynajmniej na początku. Ale później zaczeły się zmieniać okoliczności, których doświadczałam. Na bardziej kompatybilne w stosunku do mnie i mojego wnętrza. Zaczęłam rozumieć, czym tak naprawdę jest rozwój duchowy. Fakt, że z umiejętnością jasnowidzenia nie ma to żadnego punktu stycznego. Droga rozwoju duchowego dostępna jest dla każdego, kto chce nią podążać. Przeszłam wiele faz postrzegania swojego daru. Na początku był uciążliwy, a potem budował moją wartość, czułam się dzięki temu jak wybranka. Nadszedł też czas na branie odpowiedzialności za innych, pomaganie na siłę, aż wreszcie dotarłam do Siebie i wszystko stało się zrozumiałe. Teraz wracam do początku moich myśli. Nie jest ważne, czy mamy jakieś nadnaturalne umiejętności, istotne jest, czy podjęliśmy decyzję dla siebie samych, czy faktycznie i prawdziwie decydujemy wyruszyć w podróż w głąb samopoznania.
Opracowałam samodzielną metodę pracy osobistej i wciąż dzielę się nią z innymi ludźmi. Na tej podstawie napisałam też książkę, licząc, że stanie się poradnikiem służącym jako drogowskaz. Starałam się zawrzeć w niej całą praktyczną wiedzę dotyczącą poznawania swojego wnętrza i pogłębiania wiedzy o sobie. Kierowała mną chęć ułatwienia drogi innym i pokazania procesu rozumienia siebie w najbardziej przystępny sposób i mam wielką nadzieję, że to mi się udało.
Renata Engel