Fragmenty książki

Rodzisz się już z pewną wiedzą. Doświadczenie jest ważne, ponieważ jeśli coś przeżyjesz, spojrzysz na to zupełnie inaczej, niż gdybyś był tylko widzem. Jeśli straciłeś rodzica, wiesz, co czuje inny człowiek, którego też to spotkało. Tak samo jest, jeśli straciłeś dziecko albo byłeś ciężko chory i udało ci się wrócić do zdrowia. Wszyscy wiemy, że tak jest. Możemy powiedzieć, że rozumiemy, dopiero kiedy sami byliśmy
w danej sytuacji. Dlaczego więc tak dużo ludzi mówi o rzeczach, o których nie ma pojęcia? Dla mnie autorytetem jest ten, kto coś przeżył. Trudne doświadczenia nas budują, często jednak ludzie chowają się i gubią w traumach, które przeżyli. Nie nauczono ich, aby podnieść głowę i pójść z tymi doświadczeniami dalej. Powinni być dumni, że przez to przeszli i umieją dziś korzystać z własnej mądrości. Miałam wiele trudnych doświadczeń. Moją mamę skopało dwóch młodzieńców, gdy była w 8. miesiącu ciąży – takie miałam początki tutaj. Potem nie było o wiele lepiej, ale nigdy nie miałam poczucia skrzywdzenia. Powiedziano mi, że nie będę mieć dzieci, a mam dwoje. Zarówno syn, jak i córka są wcześniakami, byli reanimowani. Znam ból matki walczącej o życie dziecka i bezsilność z tą walką związaną. Znam też radość, jaką czuje kobieta, kiedy dziecko jest bezpieczne w jej ramionach. Sama miałam trudne dzieciństwo, przeszłam operację, rzucano we mnie butelkami, ale też całowano po rękach, mówiono, że jestem święta, a dla równowagi pluto na mnie. Wiele trudności zrzucono na moje ciało, jednak duszę mam silną, powiedziałabym nawet, że hardą. Po pierwsze dlatego, że żyję, chociaż trzy razy mówiono mi, że się nie uda – a może po to, aby wraz z doświadczeniem i wyciągniętymi wnioskami móc dostrzec piękno właśnie w dalszej drodze, którą przyjdzie mi przebyć? Kto wie. Warto doświadczać i nie zamykać się w bólu z tym związanym, iść dalej i móc z uśmiechem w duszy powiedzieć sobie – umiem. Umiem pokonać słabości, umiem mimo trudnych chwil cieszyć się życiem,
doceniać je, poznawać i dzielić się z drugim człowiekiem zarówno doświadczeniem, jak i radością. Rozumiem i wiem, że ciężkie wydarzenia dały mi siłę. Ty również dzięki nim jesteś mądry. To wszystko tworzy całość (…)

Chciałabym, żebyś szeroko spojrzał na swoje doświadczenie, nie dał umysłowi się zniewolić, nie pozwolił mu wepchnąć cię w wąskie lub ślepe uliczki. Wolny umysł sam wybiera, korzysta z wiedzy i pomaga w tworzeniu swojej własnej egzystencji. Nie złamie go żadna destrukcyjna teoria, która nie obroni się przed tym, co własne – osobiście wypielęgnowane i wypracowane. Wyobraź sobie, że dostajesz mały ogródek, w którym możesz zasadzić wszystko, co ci się żywnie podoba. Mimo że taki sam ogródek dostają wszyscy wokół, nie powstaną 12 nigdy dwa identyczne. Nawet jeśli wszyscy będą mieli ten sam materiał do sadzenia. I o to właśnie chodzi. A kiedy już docenisz tę różnorodność, zobaczysz, że istnieje jeszcze coś: tu i teraz. Jest to stan faktyczny, fizyczny i ziemski, który jest naszą składową, podobnie jak rozwój emocjonalny, psychiczny i duchowy. Nasze zapatrywania na ideologie, szkoły, systemy filozoficzne i duchowe będą się zmieniać, podczas gdy „tu i teraz” jest momentem, w którym łapiesz równowagę. „Tu i teraz” ma wiele poziomów, można je poszerzać, ale należy pamiętać, że punktem wyjścia zawsze jest materia. Nie ma nic złego w czekaniu na rzeczy wzniosłe – i to jest piękne, ale przy tym trzeba mieć chleb na śniadanie i pieniądze na rachunki. Nie odkładaj swojego życia na później! Kiedyś umierała przy mnie kobieta, której marzeniem była jej własna donica z ziołami na parapecie w kuchni. Powiedziała do mnie: „Pani Madziu, ja nigdy tej donicy nie miałam”. Powiedz mi, jaki jest problem, aby kupić na wiosnę donicę i zasadzić te zioła? Dlaczego to jest odkładane? Nie mogę tego pojąć i serce mnie boli, kiedy słyszę takie rzeczy. OK, pragnienie o pływaniu z delfinami wzdłuż Wielkiej Rafy Koralowej w Australii mogłoby się nie spełnić z wielu powodów, ale donica? Czasami jednak jest ona jedynie symbolem, pod którym kryją się nasze emocje i pragnienia. Dlaczego odmawiasz sobie prostych rzeczy, które dają ci szczęście? Czasami zachęcam do kupna farb, sztalug i malowania, kiedy widzę niezrealizowaną potrzebę kreacji. Gdy pytam, dlaczego pacjent tego nie robi, słyszę: „Nie wiem”. To jest najczęstsza odpowiedź na 13 pytanie, dlaczego ludzie nie robią tego, co lubią. Nie chodzi o to, żeby stać się wielkim artystą, ale żeby zacząć wyrażać siebie, cieszyć się. Miałam pacjentkę, której w związku z chorobą usunięto jelita i musiała być karmiona pozajelitowo. Przepiękna, uśmiechnięta, radosna kobieta – nikt by nie powiedział, że od ponad 15 lat funkcjonuje bez większej części przewodu pokarmowego. Jedzenie wprowadza przez zewnętrzny portal do dwunastnicy, a resztki usuwa za pomocą stomii. Powiedziała do mnie bardzo mądre słowa: „To, że jestem karmiona pozajelitowo, nie oznacza, że straciłam smak, a jedzenie przestało sprawiać mi przyjemność. W związku z tym celebruję pożywienie, ono sprawia mi radość, nie odmawiam sobie ulubionych potraw”. Jeśli uszanujesz siebie i uznasz swoje życie za bezcenne, zmienisz nastawienie nie tylko do własnej osoby, lecz także do wszystkich wokół i do świata (…)

Chcę, żebyś wiedział, że nie ma na świecie drugiej takiej osoby jak ty. Masz niepowtarzalny centralny układ nerwowy, linie papilarne oraz wnętrze, czyli tak zwaną duszę. Nie porównuj się do nikogo, nie sprawdzaj, czy jesteś lepszy lub gorszy, doceń siebie. Zrozum, że wszystko, co robisz, masz robić w zgodzie ze sobą i nikt ci w tym nie pomoże. Nie ma drugiej takiej osoby jak ty i nikt nie przeżył dokładnie tego, co ty. Więc komu masz zaufać? Odpowiedź jest tylko jedna – sobie. To nie znaczy, że nie możesz wspierać się czyjąś wiedzą, ale przede wszystkim usiądź w spokoju, zamknij oczy i posłuchaj siebie. Wtedy, nawet jeśli przyznasz się do bezradności, zaczniesz myśleć i działać po swojemu, szukać własnych rozwiązań, poruszać się w obszarze swoich możliwości oraz tego, czym ty dysponujesz. Porozmawiaj ze sobą. Często słyszę, że gdy ludzie szukają pomocy, chodzą od lekarza do lekarza, od terapeuty do terapeuty, a to nic nie daje. Dlaczego? Ponieważ nie posłuchali siebie. Nazywamy to szóstym zmysłem, intuicją, duszą – nieważne, jak to nazwiemy, ponieważ to jesteś ty. Jesteś najważniejszy – nie terapeuta i nie lekarz. Masz prawo się nie zgodzić, masz prawo nie chcieć, nie poddawać się każdej opinii na swój temat. Masz prawo być asertywny i wolny we własnych poglądach (…)

Od wydawcy

Jako wydawca bardzo się cieszę, że Magdalena „w końcu dojrzała do momentu, w którym chce się dzielić swoją wiedzą i doświadczeniem”. Praktyką zdobytą dzięki pracy z ludźmi przeplecioną duchowością, filozofią, miłością oraz historią własnego życia. Właśnie takiej mieszanki oczekiwałem po przeczytaniu tej książki. Mamy tu również połączenie psychologii, szamanizmu, medycyny naturalnej i akademickiej przywołanych w jednym miejscu. O dziwo, to wszystko się nie wyklucza, a nawet do siebie pasuje. W autorce pięknie współgrają emocje, energia, świadomość procesów zachodzących w duszy i w ciele. Niczego nie neguje, nie wprowadza kolejnej ideologii, lecz pokazuje, jak możemy korzystać z tego, co mamy. Czy gdy chorujemy, zastanawiamy się nad tym, co choroba chce nam przekazać? Chcemy zrozumieć jej podłoże czy liczy się tylko bycie zdrowym? A autorka uważa: „Jeśli zepsuło ci się serce, medycyna wstawia bypass albo rozrusznik i nie interesuje się tym, dlaczego tak się stało. Lekarz likwiduje skutek i to jest zrozumiałe, ponieważ bez tego pacjent może umrzeć, ale ja widzę to serce na tle całego ciała, duszy, rodziny, karmy, wspomnień, przebytych i aktualnych chorób, żalu, tęsknoty i bólu, które przyniosło życie i doświadczenia. Nie jestem w stanie zrobić tego inaczej, nie planuję niczego, to się dzieje automatycznie, kiedy dotykam serca”.

W książce spisane są historie wielu pacjentów, ich pytania, emocje i walka o życie. Odpowiedzi, które po lekturze wydają się już nam takie oczywiste, często otrzymujemy w formie przykładów z życia innych ludzi. Znajdziemy tu również dużo porad filozoficznych, na przykład, jak wierzyć w siebie, ludzi i cuda, które się zdarzają, by dać nam siłę w dążeniu do celu. Dowiemy się o zmianach – co oznaczają i jak ważne są dla nas, że to nieistotne, jak jest ciężko, jak późno, ponieważ zawsze możemy tego dokonać. I nie chodzi o zmianę znajomych, kierunków podróży, książek lub by być kimś innym, lecz o zmianę sposobu myślenia. Autorka uczy, jak na siebie patrzeć od wewnątrz, przez serce, a nie przejmować się tym, jak oceniają nas inni. Co zrobić, by podążać za zmianami w naszym życiu, oraz żeby cieszyć się z codzienności. Radość jest wyznacznikiem naszego świata wewnętrznego, dlatego autorka tak bardzo podkreśla jej rolę w życiu. Magdalena nie boi się pisać o bólu i cierpieniu, które mogą być naszymi nauczycielami, a ich uczniami – przyjemności. Podkreśla, jak ważna jest bliskość drugiego człowieka i dostrzeżenie siebie w jego odbiciu. Pojawiają się pokora i nadzieja oraz nowa rola, którą odgrywają one w naszym życiu. Jak ważne są nauka i doświadczenie życiowe, rozumienie bez bólu tego, co nas spotkało. Podstawą tej książki są lata pracy z pacjentami, choroby i zdrowie ciała oraz duszy, a także połączenie medycyny naturalnej z akademicką.
Książkę czyta się jednym tchem, ponieważ często sami jesteśmy w niej głównymi bohaterami, więc czytamy sami o sobie. Gdy wybierałem kolejny fragment do słowa od wydawcy, żeby pokazać, który urywek szczególnie mnie zafrapował, za każdym razem uśmiechałem się do siebie, ponieważ zaznaczyłem już pół książki. Dlatego umieszczam tu taki, o którym każdy z nas powinien pamiętać:
„Bert Hellinger – z którym się zgadzam – mówi: «Rodzice byli pierwsi». Co chce przez to powiedzieć? Ja rozumiem to tak: jeśli rodzice dali ci życie, byli tutaj przed tobą, uznaj ich pierwszeństwo w rodzie, ich mądrość, niezależnie od tego, co wydarzyło się w twoim dzieciństwie. Ty ich wybrałeś, wiedziałeś, że ta właśnie para jest potrzebna, żebyś odebrał potrzebne ci lekcje, zdobył doświadczenie. Trudno zrozumieć pewne sprawy przy użyciu logiki, jednak jeśli zaakceptujesz mądrość swojej duszy, pozwoli ci to osiągnąć spokój. Dodajmy do tego moją wiedzę oraz tę, którą można dzisiaj zdobyć, i dowiemy się, że dusza dziecka sama wybiera rodziców. Więc jeżeli to była moja decyzja, to liczyłam się z konsekwencjami, kiedy ją podejmowałam. Wiedziałam, jak będzie wyglądało moje życie i to konkretne rodzicielstwo. Zrobiłam to świadomie, a skoro tak, to wybrałam najlepiej, jak tylko mogłam, bo do czegoś ci konkretni rodzice są mi potrzebni”.

Prywatnie uważam, że książka jest biografią Magdaleny, jej podejściem do ludzi, pacjentów i świata. Wierzę, że po jej przeczytaniu nauczymy się łączyć medycynę naturalną i akademicką w jedną wiedzę, a ciało i duszę w jedno życie.

https://otoksiazka.com/index.php/2019/05/30/magdalena-anna-dapczynska-2/