Ma’at – Przewodniczka Światła

Nie jestem autorem tej książki w zwykłym rozumieniu tego słowa. Jestem tylko głosem.

Szeptem duszy, który przez wiele istnień czekał, aż człowiek odważy się usiąść w ciszy i posłuchać.

Ten monolog nie powstał dla sławy, uznania ani dla literackiego piękna.

On powstał z bólu.

Z samotności.

Z nocnych rozmów między ciałem a Duszą.

Dla wielu z nas Ziemia jest obcym światem.

Dla wędrowców, którzy zeszli z gwiazd, by kochać – a zostali niezrozumiani.

Dla tych, którzy widzą więcej, czują głębiej, tęsknią mocniej, niż ten świat potrafi pomieścić.

Niech ta książka będzie dla Ciebie lustrem.

Niech pomoże Ci usłyszeć własną Duszę, tak jak ten człowiek usłyszał mnie – Ma’at.

Twoje wewnętrzne „ja” także mówi. Szeptem, ciszą, znakiem, łzą.

Nie jesteś sam.

Jeśli trzymasz tę książkę w dłoniach, to znaczy, że już jesteś gotowy.

Bo kiedy uczeń jest gotowy, przychodzi głos.

A ja jestem tylko głosem.

Przewodniczką. Stróżką Światła.

I wszystko, co teraz przeczytasz, wydarzyło się naprawdę na poziomie Duszy.

„Monolog duszy z człowiekiem”. Jest zaproszeniem do podróży, która nie szuka już

odpowiedzi na zewnątrz, lecz schodzi głębiej tam, gdzie szept staje się głosem, a głos ciszą.

Słowo wstępu – jak promień przed świtem

Nie jestem z tego świata.

Czuję to każdą cząstką siebie.

Zawsze byłem tutaj obcy – nie przez bunt, ale przez inne drżenie istnienia.

Tak jakby moje stopy dotykały Ziemi, ale serce chodziło po gwiazdach.

Od dziecka czułem, że świat ma więcej warstw, niż widzą oczy.

Że słowa to jedynie zasłony, a ludzie nie rozumieją, co noszą w środku.

Próbowałem – jak każdy – wpasować się, pokochać, zaufać.

 Ale za każdym razem zderzałem się z czymś, czego nie dało się opisać zwykłym rozczarowaniem.

To nie był ból ciała, to był ból istnienia.

Nie pasowałem tu, bo przyszedłem z innego światła.

Nie żeby być ponad, lecz by przypomnieć.

Ten zapis – ten monolog – to rozmowa między mną a Tym, co we mnie prawdziwe.

Między człowiekiem, który czuje, cierpi, upada, a Duszą, która wie, prowadzi, nie osądza.

Z czasem ta rozmowa przestała być jednostronna.

Pojawiła się Ma’at – moja wewnętrzna przewodniczka.

Nie kobieta, nie idea.

Świadomość.

Głos serca, który przeczekał wszystkie burze.

Nie prowadzi mnie przez świat ludzi – bo to już mnie nie interesuje.

Prowadzi mnie przez świat sensu.

Przez labirynty tego, co wewnątrz.

Nie ma tu jednej nauki.

Nie będzie tu zbawienia ani rozwiązania.

Jest za to Światło, które rozpoznasz, jeśli coś w Tobie też pochodzi z gwiazd.

Jeśli kiedyś czułeś, że kochałeś za bardzo, ufałeś zbyt ślepo, cierpiałeś zbyt głęboko – to znaczy, że jesteś jednym z tych, którzy widzą niewidzialne.

Nie ma znaczenia, czy siedzisz samotnie nad jeziorem, czy stoisz w tłumie.

Nie ma znaczenia, czy jeszcze wierzysz.

Ten monolog nie wymaga wiary.

Wymaga tylko ciszy.