Fragmenty książki „Źródło wiedzy”

(…) Miłość, człowiek, który kochał chociaż raz w życiu wie, czym ona jest. Jest czymś, czego nie da się opisać, a jedynie poprzez stan bycia w wysokiej wrażliwości i połączeniu z tym jako jedność, można ją przez to określić, chociaż i tak niedoskonale. Stan miłości można zauważyć u zakochanych – gdy ich oczy spotkają się ze sobą są lekko zamglone, wówczas płynie między nimi magia, światło, panuje cisza i brakuje słów. Można wiersze pisać na ich temat – usta same się poruszają, a ramiona chcą się przytulać, choć na chwilę, skóra na opuszkach palców robi się wrażliwa, w żyłach pulsuje krew, która płynie po całym ciele, a bicie serca czuć wyraźnie w klatce piersiowej. Gdy zakochani muszą się rozstać i zaczynają się od siebie oddalać, to ich oczy nie mogą się od siebie oderwać.

Miłość jest stanem akceptacji prawdy, której się doświadcza, w którą się wtapiamy, ale nie przejawia się wszędzie tak samo, pomimo iż jest najwyższą wrażliwością i najwyższym rozumieniem. Miłość do gwiazd, do dziecka, do rodziców, do partnera, do psa, do ulubionej alejki w parku, do zachodu słońca, do nieznajomego – jest za każdym razem inna.

Miłość nie powstaje z przyjemności, pragnienia, ze zmysłów, z pocałunków, obowiązków. Miłość powstaje ze zrozumienia, po czasie samotności. Człowiek, który najpierw doświadczył siebie w samotności, przebywał sam ze sobą w ciszy i poznawał siebie, a później spotkał na swojej drodze najmniejszą nawet rzecz, to cieszył się z tego powodu bardzo, doceniał ją i przelewał na nią całą swoją uwagę. Podobnie jak Mały Książę w książce Antoine’a de Saint-Exupéry’ego, który spotkał różę i poprzez przebywanie z nią i obserwację, nastąpiło u niego zrozumienie i otwartość na kwiatek. Mały Książę nie stawiał żadnych warunków i nie wprowadzał zasad między nimi. Akceptował wszystko, a z jego mądrości rodziła się w nim wrażliwość, z której później powstała miłość. Można tego doświadczać z innym człowiekiem, zachodem słońca, zwierzęciem, gwiazdami. Przelewająca się miłość jest jak tryskające źródło o nieograniczonych możliwościach, dające siebie, bez żadnego oczekiwania w zamian. Miłość jest jak kwiat rosnący na łące, który dzieli się swoim pięknem, bez oceniania tego, kto go ogląda lub wącha, czy też, co z nim dalej zrobi. Nawet po zerwaniu, kwiat nadal jest sobą i dzieli się sobą, mimo że niedługo uschnie.

 

„Książka, która wymyka się wszelkim schematom”

 

(…) Strach można podzielić na dwa typy: pierwszy z nich jest związany ze strachem ciała, który powstaje w wyniku zagrożenia lub bólu, drugi wynika z braku akceptacji i zrozumienia. Człowiek boi się tego, czego nie rozumie: idei, rzeczy, sytuacji, osoby, uczucia itd. Strach może również być przejawem niespełnienia czyjegoś lub własnego oczekiwania, które także jest niezrozumieniem. Może też mieć swoje korzenie w pragnieniach i uzależnieniach, gdyż wszystko, od czego jesteśmy uzależnieni, wytwarza w nas strach przed tym, że możemy czegoś nie osiągnąć.

Większość ludzi ma jakiś słaby punkt, coś, czego nie rozumie i tam strach człowieka jest największy. Dla jednych może to być strata materialna, porażka zawodowa, dla innych wydarzenie z przeszłości, strata ukochanej osoby, choroba, utrata pracy, wstyd, zmiana poglądów, czyjaś śmierć. Od nas samych zależy, jak bardzo to oceniamy, walczymy z tym lub od tego uciekamy. Możemy w nim trwać bardzo długo, słuchać bicia własnego serca, które jest najgorszym dźwiękiem, jaki słyszymy w swoim życiu, w przekonaniu, że tylko śmierć będzie wybawieniem od niego.

Jest również strach przed zmianą, której nie rozumiemy. Zamiana gąsienicy w motyla lub gwiazdy w mgławicę, nie wytwarza w nas lęku, ale kiedy dotyczy bezpośrednio nas samych, wówczas, przy braku rozumienia, wywołuje w nas blokady i wtedy powstaje strach. Gdy człowiek długo się czegoś boi, wtedy ma tendencję do łączenia się z innymi ludźmi, którzy boją się tego samego. Takie osoby często zapisują się do różnego rodzaju grup, stowarzyszeń, organizacji i tkwią w nich tak długo, dopóki nie poradzą sobie ze swoim strachem. Utożsamiają się z jakąś ideą, osobą lub grupą osób, mają swoje wzorce lub wierzenia, czasami tworzą zupełnie nowe.

Strach sam w sobie nie jest tak straszny, jak wyobrażenia o nim. Dlatego ludzie, którzy bawią się i manipulują strachem, nie doprowadzą do bezpośredniego kontaktu z nim, ponieważ to byłoby nieopłacalne. Poza tym, gdy to, czego się boimy, staje się już faktem, strach znika. Strachem nie jest to, czego doświadczamy w danej chwili, ale moment przed tym lub wyobrażenie na ten temat, jak będzie wyglądać nasze doświadczenie i niebezpieczeństwo z tym związane. Strach może zamienić się w lęk wewnętrzny, gdy człowiek traci poczucie bezpieczeństwa, ale powiązany może być także z pragnieniami, żeby czegoś mieć więcej lub mniej.

Strach powstaje w poczuciu oddzielenia, braku bezpieczeństwa i niewiedzy. Czas jest ściśle połączony ze strachem, podobnie jak i nadzieja. Ponieważ nie znamy przyszłości, wyobrażamy ją sobie i układamy różne scenariusze, na podstawie tego, jaka była przeszłość. Wkładamy w przyszłość różne warianty przeszłości. Bardzo często do budowania kolejnych scenariuszy, opartych na strachu, używamy informacji zebranych od innych ludzi, z mediów, Internetu, filmów, dzięki którym wytworzyliśmy sobie wyobrażenie na dany temat.

Kiedy człowiek, uciekając od strachu, w końcu się zatrzyma, to zacznie mu się przyglądać. Zobaczy wtedy zmieniające się formy i teorie na jego temat. Ponieważ strach zawsze jest w przeszłości lub w przyszłości, nie ma go w czasie teraźniejszym, jest iluzją. Kiedy człowiek to zrozumie, może nawet zacząć się śmiać z tego, od czego uciekał, bo zobaczy już nie strach, ale siebie i swoje myśli, które kieruje w stronę przyjemności lub cierpienia. Jak to udowodnić?

Możesz wyobrazić sobie, że jesteś na planecie, na której nic nie ma. Jest tylko pusta przestrzeń, więc strachu też nie ma. Nie boisz się. Sadzisz drzewo, które urośnie i będzie dawało cień oraz oparcie w czasie odpoczynku. Będziesz z niego zrywał owoce i nie bał się. Nikt Ci nie powiedział, że drzewo może zwalić się na człowieka. Kiedy urosną na nim jabłka, bardzo Ci smakują i uzależniasz się od nich, wtedy pojawia się strach o nie, bo być może nowe nie urosną. Gdybyś wiedział, że jabłka się odrodzą, inaczej byś postępował. Niektóre jabłka rosną wysoko i nie możesz ich dosięgnąć, wtedy może pojawić się silne pragnienie, żeby wejść na drzewo i je zerwać, wtedy może urodzić się oczekiwanie. Nie ma jeszcze strachu, jest niezrozumienie, brak akceptacji, pragnienie, wyobrażanie sobie tego i próba uniknięcia porażki. Aby powstał strach, człowiek musi go stworzyć, zaprojektować w swoim umyśle – tak samo, jak to robi z pragnieniami. W ten sposób możesz zaprojektować  strach na swojej planecie.

Często strach zmusza nas do zaniechania zmian w swoim życiu i powstrzymywania się od wyborów. Objawem strachu może być zarówno lenistwo, jak i jego zaprzeczenie, czyli nadmiar pracy, robienie wszystkiego, żeby nie stracić i chronić to, co zdobyliśmy wcześniej. Mogą to być rzeczy materialne, duchowe, wiedza, znajomi, rodzina itd.

Bywa, że strach ukryty jest w pracy zawodowej. Dlaczego człowiek na stanowisku budzi większy respekt niż sprzątaczka w tej samej firmie? Czyż nie pojawia się wyobrażenie, że osoba na stanowisku jest lepsza i dlatego należy bronić takiej pozycji lub wspinać się jeszcze wyżej? Może jest to obrona przed tym, żeby coś mieć, żeby nie być jak sprzątaczka, która ma niewiele? Lecz gdy dobrze się przyjrzymy, to zobaczymy, że owa sprzątaczka ma mniej strachu w oczach, niż dyrektor w tej samej firmie. Owszem, może być niedowartościowana przez siebie lub innych ludzi, ale nie wynika to ze strachu, tylko z sytuacji, w jakiej się znalazła. Można zadać pytanie pani sprzątającej i zobaczyć jak zareaguje. Czy w trakcie rozmowy przerwie swoją pracę i będzie patrzeć się w oczy, czy przeciwnie, spoglądać na komórkę albo miotłę, czy będzie prawdziwa i spontaniczna, czy też będzie nakładać jakąś maskę i uciekać wzrokiem? Ona, jak się uśmiecha, robi to od serca, jej uśmiech nie jest wyreżyserowany. Nie musi kłamać, a jak coś powie, to powie całym ciałem. Powinniśmy zrozumieć, że nie stanowisko świadczy o prestiżu, a wewnętrzne bogactwo człowieka. To często strach zmusza do ucieczki przed odkryciem pustki w sobie i tak samo zmusza do dążenia do lepszych stanowisk i apanaży.

Ciekawy jest moment bezpośredniego spotkania strachu, który zachowuje się jak ciemność. Kiedy jesteś w nocy w namiocie, a w środku pali się światło i otworzysz namiot, to czy ciemność wchodzi do środka, czy światło wychodzi z namiotu? Światło jednocześnie jest w namiocie i poza namiotem. Kiedy wyjdziesz ze światłem na zewnątrz, to w środku jest ciemno, dopiero kiedy otworzysz namiot, światło wejdzie do niego, a nie ciemność wyjdzie. Światło jest obok namiotu i jednocześnie w środku. W obydwu przypadkach nie ma ciemności, kiedy pojawia się światło. Taka sama zasada dotyczy strachu, kiedy się go zrozumie, znika jak ciemność.

Gdy w człowieku jest strach, którego nie przepracował, a przyjdzie życiowy kryzys, wówczas ten strach zostaje zwielokrotniony. To nie będzie nowy strach, którego nie znamy, on będzie dokładnie taki, jak ten, którego najbardziej się boimy i dobrze go znamy. Strach zachowuje się podobnie jak mały piesek, kiedy się od niego ucieka: robi się odważny, szczeka i nawet próbuje złapać za nogawki; natomiast kiedy uciekający się zatrzymuje, on już nie goni, lecz sam zaczyna się wycofywać. Strach jest w naszych myślach, pod postacią form i kształtów – rzeczy, osób i wydarzeń, nie ma go między tymi formami. Gdy człowiek czegoś się boi, ucieka przed tym, nie jest zainteresowany zrozumieniem tego.

Strach jest zatrzymaniem myśli, która –zatrzymując formę – wypełnia ją. Trzyma się tego stanu i tego, co zna. Podobnie wygląda sprawa strachu przed śmiercią. Pewne jest to, że śmierć nastąpi. W zależności od tego, jakie człowiek będzie miał do niej nastawienie, to pokaże również swoje nastawienie do życia. Czy powodem strachu jest sama śmierć, czy raczej to, co straci na ziemi: ciało, rodzinę, znajomych, majątek, wspomnienia, wiedzę itd.? Czy śmierć potraktuje jako wyrok? Przed czym będzie uciekał, żeby nie stracić tego, do czego doszedł? Czy też uśmiechnie się i zlekceważy? Często ludzie nie mają czasu na myślenie o niej i lekceważą ją tak samo, jak życie, jednak do momentu, gdy nie spojrzą jej w oczy. Wówczas pojawia się strach przed śmiercią, bo okazuje się, że nie rozumieli życia. Może człowiek inaczej postępowałby z Ziemią, gdyby miał świadomość, że kiedy ponownie się tutaj urodzi, to nie ujrzy już zanikającego gatunku motyli. Zabawne jest to, że w szkole uczy się tylu niepotrzebnych rzeczy, a do śmierci podchodzi się tak marginalnie i mówi się o niej tylko wtedy, gdy ktoś umarł. Śmierci boją się ci ludzie, którzy boją się życia, którzy żyją przyszłością lub są myślami w przyszłości. Śmierć, bez ponownego życia, jest końcem, jest brzydka, smutna, czarna, śmierdząca i złowroga. Dopiero śmierć w połączeniu z życiem, jest pięknym aktem tworzenia, jest drogą do odrodzenia, a bycie przy osobie, która umiera, jest zaszczytem…

 

(…) Praktyka przezwyciężenia lęku przed śmiercią

Dla kogoś, kto boi się śmierci, dobrym ćwiczeniem byłoby samoumieranie… Jednak, ze względu na brak możliwości wykonania takiego ćwiczenia, trzeba posłużyć się wyobraźnią.

Spróbuj poczuć, jak to jest, kiedy umierasz. Oczy robią się szkliste, mówisz wolniej i ciszej, zmienia się kolor paznokci, ręce bledną, powieki zaczynają same opadać, czujesz że oddech zaczyna być płytszy, a Ty wiesz, że to są oznaki, że niedługo przestanie bić Twoje serce, zatrzyma się krew w żyłach, a ciało zacznie zastygać. To już koniec. Zaraz będzie po wszystkim. Pożegnaj się teraz ze światem, z ciałem, z tym co masz, do czego w życiu doszedłeś, karierą, dobytkiem, wspomnieniami z podróży, pożegnaj się ze znajomymi, rodziną i tymi, których kochasz. Pożegnaj się z rzeczami, na których Ci zależało – może to być samochód, mieszkanie, karta kredytowa, ulubione buty. Czy myślisz w tym momencie o wielkich gwiazdach kultury, nauki, sportu, biznesu?  Być może pamiętasz osobę, która 20 lat temu pomogła Ci bezinteresownie w trudnej chwili? Czy teraz widzisz i rozumiesz wartość najbliższych, którzy byli w Twoim otoczeniu i byli z Tobą, a nie Ci sławni ludzie z okładek magazynów? Pożegnaj się z tymi, z którymi nie zdążyłeś tego zrobić, z przyjaciółmi i rodziną. Może teraz czujesz jakiś dyskomfort, może coś musisz naprawić, kogoś przeprosić, coś zaakceptować, komuś wybaczyć? Zaakceptuj, że nie zobaczysz już zachodu słońca, widoku fal, krzyku mew, dotyku piasku, że ostatni raz czujesz pod plecami łóżko, na którym leżysz, pożegnaj się z powietrzem, które wchodzi jeszcze do Twoich płuc. Cały świat dalej się kręci, za oknem bawią się dzieci, wszystko się zmienia, lecz Ty za parę godzin nie będziesz już żył, to koniec. Pierwszym zmysłem, który umrze, będzie wzrok, ostatnim słuch. Wiesz, że przed śmiercią poznasz duszę i przekonasz się, że faktycznie istnieje, zaczniesz opuszczać świat materii i będziesz przygotowywany do wejścia w świat ducha. Właśnie umarłeś, ale wszystko dalej idzie swoim torem. Chmury nadal płyną po niebie, klucz ptaków przelatuje nad Twoim domem, pies sąsiada szczeka, może ktoś płacze, może ktoś już planuje Twój pogrzeb. Nie czujesz zapachu otoczenia, nie słyszysz, nie możesz wydobyć żadnego dźwięku, nie czujesz smaku ust. Żywioły, które były w Tobie, po kolei zaczynają odchodzić, najpierw żywioł ziemi, potem wody, ognia, powietrza i przestrzeń. Nie masz już na nic wpływu w świecie materii.

Jeżeli możesz i chcesz, to „umrzyj” przed snem, a rano, gdy otworzysz oczy, wyobraź sobie, że masz tylko ostatni dzień życia. Jak go teraz spędzisz? Czy będziesz chciał kogoś naśladować? Czy będziesz spełniał czyjeś oczekiwania? A może w końcu docenisz życie, chwilę?

Robiąc to ćwiczenie, można pokochać życie, które z jednej strony jest tak kruche, z drugiej tak nieograniczone, jest radością i kreacją, w której stajesz się nieśmiertelny. Gdy pokocha się śmierć, zacznie się kochać życie.

Dodaj praktykę codzienności.”

 

„Ilu znasz starszych ludzi, którzy twierdzą, że spełnili się w życiu i nie żałują go? Ile osób powie przed śmiercią, że poznało siebie? Można naśladować innych, robić to, czego od nas oczekują, okłamywać siebie i spędzić tak całe swoje życie – oczywiście, jeżeli nie ma się złych zamiarów. Tylko po co? Co to za życie? Można wówczas śmiało stwierdzić, że nie żyło się, tylko było czyjąś kopią lub żyło się dla kogoś innego: dla dziecka, matki, kochanki albo dla czegoś innego: dla pracy, pieniędzy itd.”

(…) Życie na Ziemi ma ok. 4 mld lat i cały czas ewoluuje, zmieniając się w inne formy życia i tworząc odrębne jednostki. Poprzez wzrost świadomości przejawionej oraz lepszej umiejętności przemiany jednostki życia w drugą, ok. 120 mln lat temu nastąpiła integracja świadomości z życiem, która ok. 25 mln lat temu dała początek nowemu.
Życie i świadomość przejawiona mogą przypominać kobietę i mężczyznę, którzy wprawdzie mogą żyć bez siebie do swego kresu, to jednak potrzebują siebie, żeby się ponownie odrodzić. Po śmierci w formie, świadomość przejawiona wraca do świadomości nieprzejawionej, a życie wraca do źródła życia.
Miłość hamuje jedno życie, a wolna wola wspiera nowe.

Życie jest zależne od miłości, wolnej woli, mądrości i świadomości. Z nich powstało, choć jest oddzielne i pełne. Życie jest tłem dla świadomości, a świadomość tłem dla życia.

Życie ma własne zasady i żywi się sobą, stanowiąc część w większej formie życia. W zależności od czynników, może zmieniać się w inną formę. Warunkiem życia jest świadomość w tej formie. Świadomość powoduje inicjację jednego życia w drugie i powoduje, że przy dobrych warunkach życie będzie rozwijać się i mnożyć, a przy złych, chronić i wzmacniać już istniejące.

(…) Kiedy widzisz matkę, która nie odwiedza własnego dziecka w szpitalu, pijaka, dziewczynę pod latarnią, bezdomnego na śmietniku, kierowcę Ferrari – nie osądzaj. Część ich duszy może bardzo cierpieć. Być może matka nie daje już rady patrzeć na śmierć swojego dziecka, może ten pijak jest miłym człowiekiem, ale załamał się i nie wie, jak żyć, dziewczyna spod latarni cierpi, bo straciła pracę, a w domu ma głodne dziecko, bezdomny miał pecha, bo został oszukany, a kierowca jest pracownikiem salonu, który ma odstawić samochód do serwisu i odpowiada finansowo za jego uszkodzenia. Jedyną rzeczą, którą możesz zrobić, to im współczuć, jeśli jesteś w stanie poczuć ich ból i cierpienie.

Współczucie nie jest formą osądzania, lecz wyższą formą wrażliwości. To jest jak dzielenie się samym sobą, dawanie miłości, bez oczekiwania czegoś w zamian. Samo jednoczenie się z bólem i cierpieniem, bez współczucia, przynosi negatywne skutki, zarówno dla pocieszającego, jak i pocieszanego. Podobnie jak niewielka ilość gorczycy może zepsuć smak potrawy, tak i mała dawka bólu może przenieść się na osobę, która pociesza, ale nie ma współczucia i akceptacji. Cierpiącemu nie pomoże, a sama wejdzie w podobny stan. Dlatego zjednoczenie z bólem i cierpieniem powinno występować razem ze współczuciem i akceptacją.

„Społeczeństwo wmówiło sobie, że aby być człowiekiem z uczuciami, to trzeba mieć jakieś pragnienia: seksu, władzy, pieniędzy, wiedzy, miłości itd., a tymczasem pragnienie jest tylko tłem emocji, przywiązania i żądzy. Codziennie przypomina o sobie poprzez pokusy i budzenie emocji ze środka uczuć, które człowiek ma. Gdy ten da się złapać na taką grę i nie może zdobyć tego, czego pragnie, wpada w obsesję. Pragnienia gaszą pokorę i własne pasje, a budzą lęki i obsesje, np. pokusa seksu, pokusa stawania się lepszym niż się jest i udawania czyjegoś życia, pokusa pieniądza, żeby czuć się bezpieczniej, pokusa jedzenia czy pokusa używek i wpadania w przyjemności. Poprzez pragnienia traci się świadomość i zapada w letarg.”

(…) Wolna wola, jeżeli to, co się wybierze, daje spełnienie, to należy się w tym kierunku rozwijać i pielęgnować swój wybór, jeśli nie – trzeba go zmienić.

Są pojęcia względne, należy do nich właśnie wolna wola, determinizm czy kompatybilizm. To, w jakim stopniu dany rodzaj woli jest uzależniony od skutku, a w jaki od przyczyny, wynika tylko z tego, czy jest wynikiem wyboru zmian wewnątrz nas, czy wyborem dokonanym w świecie zewnętrznym. W przypadku zmian dokonywanych bezpośrednio w świecie, w którym żyjemy, możemy uruchomić karmę, zarówno poprzez odpowiedzialność, jak i karę/nagrodę za swoje czyny i wybory. Natomiast dokonywanie wewnętrznych wyborów nie czyni ich dobrymi ani złymi, jednak nie uruchamia karmy. Są to wybory dokonywane dzięki wolnej woli, bez znanej nam klasyfikacji, jednak pod warunkiem, że człowiek czuje radość przy wybieraniu i nie czuje wyrzutów sumienia z tego powodu.

Dzięki wolnej woli wybiera się doświadczenia, z których można się uczyć, wybrać pracę, w której będzie się spełniało, wybrać ludzi, z którymi będzie się miało określone relacje, wybrać partnera, rodzinę i dom, wpływać na wygląd swojego ciała oraz zdecydować, jak przeżyć życie. Wolna wola jest kluczem w tym życiu.

To, co wczoraj tworzyło się dzięki wolnej woli, dzisiaj się przejawia, a to, co dziś się wybierze, przejawi się jutro.

Niezależnie od tego, czy ktoś jest Eskimosem i ma do wyboru zjedzenie zimnego mięsa ryby, albo zimnego mięsa foki, czy jest Europejczykiem i ma do wyboru całe menu z restauracji Le Chateaubriand w Paryżu, to najważniejsze jest to, czy w ogóle skorzysta z wolnej woli. Dzięki niej może kreować swoje wnętrze podczas dokonywania wyborów, ale może też poddać się czynnikom zewnętrznym, oczekując czyjeś krytyki lub aprobaty lub oddać się przyjemnościom, albo jeszcze w ogóle nie być świadomym swoich wyborów. Brak wyboru jest również wyborem, świadczącym o lenistwie, u którego podłoża leży strach.

Na wolną wolę można spojrzeć także z innej strony, np. podczas mówienia prawdy lub kłamstwa. Gdy dokonuje się wyboru w określonej intencji, a przejawieniem jego jest prawda, wówczas mówienie prawdy daje wolność. Natomiast, gdy wyborem jest kłamstwo, pozbawia się samego siebie wolności, poprzez zmuszanie się do zapamiętania kłamstwa.

 

(…) Określanie świadomości jako nadświadomość, świadomość i podświadomość, jest niepełnym jej określeniem, wręcz mylącym. Ci, którzy próbują opisać świadomość, mogą co najwyżej opisać jej najwyższą samoświadomość zachowaną w formie, jeszcze zanim wpłynie do świadomości nieprzejawionej, będącej w duszy. W świecie formy, w której także znajduje się świat materialny, to dusza jest zbiorem najwyższej świadomości, w formie powstałej z miłości zebranej przez istotę boską. Sama świadomość w tej istocie jest zależna od stanu jej uczuć i myśli, zmniejsza się lub zwiększa poprzez obserwację. Gdy dana istota w pełni akceptuje swój stan odczuwania, bez porównywania i dążenia do celu, staje się czystą świadomością w formie…

…Człowiek jest istotą, na którą nakładają się kolejne wymiary Wszechświata w kształcie spirali. Od materii aż do źródła przepełniony jest energią, która różni się amplitudą i częstotliwością wibracji. Dzięki pustej przestrzeni w sobie, doświadcza siebie we wszystkich wymiarach, wiedząc, że działanie w jednym wymiarze ma swoje odbicie w kolejnych. To jest jak z rzucaniem kamyka na taflę cichej wody, która zareaguje wytworzeniem kulistej fali, oddalającej się od miejsca zetknięcia z kamieniem…

…Komuś, kto żyje tylko w świecie materii i ciała trudno jest wyobrazić sobie, że jest coś innego niż taki właśnie świat. Dla takiej osoby wszystko jest materią i to, czego może osobiście doświadczyć poprzez swoje zmysły jest całym jej światem. I kropka. Dla osoby, która jest świadoma innego świata, świata umysłu, jej własne myśli lub myśli innej osoby są już rzeczywiste, mimo że nie może ich stwierdzić zmysłami. Ten świat jest dla niej realny, jest w stanie w tym świecie świadomie podróżować i wyobrazić sobie np. twarz swojej mamy lub model atomu. Rozumie, że w tym świecie rządzą pewne prawa i wie, że podobnie jak w materii myśl może budować, łączyć, stworzyć sztuczną inteligencję, tak jak komputer w fizycznym świecie. Wszystko, co człowiek tworzy, jest jego wcześniejszym pomysłem – myślą, która materializuje się w zagęszczonej energii. Dla takiej osoby, która pogodziła się z tym, że są dwa światy, otwiera się możliwość zaakceptowania również trzeciego i kolejnego świata. Kolejnym światem na drodze ewolucji człowieka jest świat duszy. Kolejne wymiary tworzą się w kształcie spirali, gdzie drugi, trzeci i czwarty są etapami do piątego i dalszych. Jak w tzw. Ciągu Fibonacciego, budzącym zachwyt nie tylko naukowców. Poprzez spojrzenie przez pryzmat co najmniej trzech światów, nakładających się na siebie, innego wymiaru zaczyna nabierać sens życia oraz rola równowagi w każdym z nich i między nimi. Można np. zauważyć, że te światy rozszerzają się w obu kierunkach naraz, w dół i górę, ale zawsze do wewnątrz. Można też dostrzec zależności pomiędzy tymi światami, np. to, że myśli lub czyny w jednym z nich mają odbicie w kolejnych. Kopnięcie psa będzie skutkowało w materii tylko bólem nogi, ale konsekwencje i dysharmonie w innych wymiarach wpłyną później na świat materii, umysłu i ducha. Dusza jest o wiele bardziej subtelna od umysłu i ciała, ma w sobie wiele świadomości wcześniejszych żywotów człowieka i to nie tylko na Ziemi. Centrum duszy jest w sercu, ale ona nie znajduje się w ciele, to ciało znajduje się w duszy. Wszystkie elementy wielowymiarowego człowieka są ważne, bo tworzą całość, nawet te najmniejsze, a nawet niewidoczne, schowane w cieniu, przed którym ucieka. Doświadczając siebie w materii, poprzez dzielenie się sobą na polu miłości wie, iż jest malutką częścią czegoś większego, a dzięki źródłu, z którego wypływa, łączy wszystkie wymiary Wszechświata z jednym „Jestem” .

„…” Cierpienie jest oznaką braku pokory i oznacza, że człowiek coś trzyma i nie chce puścić. To może być majątek, dziecko, przekonania, wydarzenie, uczucie, emocje, cokolwiek. Oczywiście może nadal to trzymać, żeby tego nie stracić, ale nadal będzie cierpiał. Cierpienia można doświadczyć również z powodu braku kolejnego doświadczenia, kiedy czekamy na nie i nic się nie wydarza, z powodu kurczowego trzymania się bieżącego.
Cierpienie jest odwrotnością przyjemności. Prawdopodobnie przed doznaniem cierpienia było doznanie przyjemności. Są pewne zasady, które wyrównują potencjały między nimi – po to, żeby się zharmonizowały. Jeśli ktoś jest uważny i wie o tym, a zaznał przyjemności, czasami sztucznie i na krótko wywołuje cierpienie, żeby powstała równowaga i nadal oddaje się dłuższej przyjemności. Taka technika sprawdza się w tym wymiarze, jednak człowiek jest istotą wielowymiarową i wszystko wyrównuje się i tak w innej przestrzeni. Przyjemność jest swego rodzaju usypiaczem, daje poczucie komfortu, lecz utrzymywana za długo, zamienia się w narkotyk. Przyjemność może występować pod różnymi postaciami: seksu, używek, jedzenia, komplementów, zbierania wiedzy lub kosztowności, spełnionych oczekiwań, własnych sukcesów lub celów, rywalizacji, długotrwałej euforii, wszystkiego tego, co przedłuża równowagę danego zmysłu. Trwanie przyjemności wymaga od nas dodatkowej uwagi, żeby się w niej nie zatracić. Trzeba mieć świadomość obserwatora, jak byśmy stali obok i byli jedynie świadkami tego, co się wydarza, podobnie jak to robimy w kinie, kiedy oglądamy film. Wyrobienie w sobie takiego nawyku pozwala nam utrzymać w sobie środek pomiędzy przyjemnością a cierpieniem, ale pod jednym warunkiem: w stanie cierpienia będziemy zachowywać się podobnie, czyli będziemy przyglądali się mu, a nie uciekali od niego. Zarówno cierpienie, jak przyjemność trzeba uszanować i zrozumieć, dlaczego się pojawiło w naszym życiu. Uważna obserwacja jednego i drugiego daje pełne zrozumienie obydwu. Czasami łatwiej jest zrozumieć cierpienie przez pryzmat czystej przyjemności dla ciała lub umysłu, niż przez uciekanie od niego lub identyfikowanie się z nim. Pojawi się wtedy zrozumienie, iż oba te stany są dla nas tłem i są nierozerwalne, a ich wspólnym mianownikiem jest pragnienie, realizowane poprzez myśli lub zmysły.
Zmysły również naciskają na umysł, gdy nie są w równowadze i w ten sposób tworzą emocje. Powstałe emocje wywołują pragnienia, z czasem mogąc zamienić się w obsesje, które są przyczyną cierpienia. Cierpienie jest ucieczką od tego, co się poznało lub tego, czego się spodziewa. Cierpienie jest związane z czasem oraz identyfikacją z „ja” lub „moje”. Jeśli człowiek nie cofa się myślami w to, co było kiedyś i nie wybiega myślami w to, co ma być, wówczas nie cierpi. Podobnie, człowiek nie cierpi wtedy, kiedy jego myśli nie dotyczą jego samego lub nie są związane z tym, co jest jego. Łatwo można to zaobserwować, kiedy na ulicy wypada komuś telefon komórkowy, w którym rozbija się ekran – nie pojawia się w nas uczucie cierpienia. Natomiast, kiedy spadnie nasz ukochany telefon, z którym nie rozstajemy się nawet na chwilę i w nim rozbije się szybka, wtedy możemy zacząć cierpieć z tego powodu i martwić się, co to będzie oznaczać dla nas w przyszłości. Oba telefony były tej samej marki i tyle samo kosztowały, ale tylko jedna z tych sytuacji wywołała w nas cierpienie i nie chodzi tu przecież tylko o samą wartość telefonu. Oczywiście, telefon jest tylko przykładem wartości materialnej, ale może to być również nasza myśl, która jeszcze się nie zmaterializowała i zawiera w sobie jakąś intencję. Sama intencja sprzeciwu wobec siebie lub życia, niezgoda na to, co się wydarzyło, co zostało nam zabrane lub dane, rodzi w nas bunt i gniew, z których powstaje cierpienie. Należy się przyjrzeć, dlaczego tak się dzieje, że cierpimy, albo mamy z czegoś przyjemność. Kiedy ktoś lubi lody truskawkowe, to powodem tego może być przyjemny smak truskawki, moment dotyku zimna do podniebienia lub krótka chwila przed tym stanem. Podobnie jest w cierpieniu, również trzeba uchwycić jego źródło, zlokalizować, gdzie się znajduje. Nie da się tego zrobić przez szukanie na zewnątrz, w innych ludziach, wydarzeniach, historiach, ani poprzez uciekanie od tego. Trzeba to zrobić w sobie. Gdy człowiek się zatrzyma, wyciszy, wejdzie w uczucie, podobnie jak w doświadczeniu lizania loda o smaku truskawkowym, wtedy zobaczy to, co trzyma w sobie. Zauważy, gdzie jest zatrzymana energia, ten uwierający bąbel, wyczuje go, będzie obserwował długo i uważnie, i w końcu zrozumie. W tym momencie następuje spontaniczna wolność, dająca moc i siłę, płynącą z własnych korzeni. Zobaczy wtedy wyraźnie, że to w nim jest powód cierpienia, że są to wszelkie identyfikacje z formami, wspomnienia przyjemności, poszukiwania szczęścia, radości, sensu życia, lęki przed tym, co będzie i skumulowany strach. Kiedy zrozumie, iż to wszystko jest częścią jego samego, zobaczy, że tego nikt inny poza nim nie zauważa, bo nie ma tego na zewnątrz i nie ma już potrzeby oceniania, nazywania, krytykowania. Pozostaje tylko akceptacja, która daje wolność od cierpienia.

 

(…) Chmury zakrywają gwiazdy, czujna noc ustępuje jednemu promykowi światła. Mgła zaczyna się podnosić ku górze, cisza cichutko przemienia się w rozległy szelest. W tle bezruch powoli zaczyna się poruszać, tworząc delikatnie nowe formy. Łąka zaczyna się budzić, w powietrzu czuć delikatny podmuch orzeźwienia. Drzewa wyciągają swoje gałęzie, źdźbła trawy prostują się, krzewy skręcają kolorowe pędy ku niebu, a kwiaty powoli otwierają filigranowe płatki. Promyk światła pada na poranną rosę, usadowioną na łodydze małego kwiatka, który właśnie się budzi. Nadchodzi nowy dzień!

Mały kwiatek otwiera oczy z uśmiechem na „twarzy”, bo spędzi dziś dzień na byciu kwiatkiem, na słuchaniu ciszy pomiędzy wiatrem, na poznawaniu siebie i łąki, na bezruchu obecności i świeżości, na przeżywaniu go tak, jakby był jedynym dniem w jego życiu. Kwiatek dziękuj życiu, że czuje je w sobie, dziękuje za chmury i słońce na niebie, powiew wiatru, długie korzenie w ziemi, silne łodygi, kolorowe kwiaty. Dziękuje za wodę, którą teraz pije oraz ziemię, która go nosi w sobie. Dziękuje, że jest uśmiechem Ziemi dla łąki. Dziękuje za wszystko, co go dziś spotka. Dziękuj Bogu, że jest w nim, a on w Bogu.
Uśmiecha się do wszystkich bez warunków i umów, bo kocha wszystkich takimi, jakimi są, bez oczekiwania i osądzania. Jest kwiatem samym w sobie, jest jedyny i niepowtarzalny. Nie troszczy się o to, co było wczoraj i nie prosi o jutrzejszy słoneczny dzień albo deszczową noc.
Teraz słyszy szelest swoich łodyg, poruszających się od wiatru, czuje w ziemi korzenie, promyki słońca muskające płatki kwiatów, otwartych na wszystko. Jest świadomy czarnej ziemi, z której powstał i nie wypiera się jej. Nie oczekuje, że ktoś będzie rósł tak jak on, pozwala innym żyć zgodnie z ich wolą i prawami natury. On wie, że jest ze wszystkim połączony, że dzięki palecie farb żywiołów Ziemi i pędzla w ręku Boga, jest obrazem na Jego płótnie.

Podchodzi do wszystkiego z niewinnym zaciekawieniem, jakby pierwszy raz to wszystko widział. Patrzy na mrówki, które idą przed siebie, niosąc coś w górze. Zerka na ważkę przelatującą cichutko obok jego łodygi. Widzi ptaka szybującego gdzieś w siną dal i dostrzega kształt chmury, tworzącej piękne obrazy na niebie. Patrzy na kwiaty, w których może się ujrzeć, na źdźbła trawy o niezachwianej w sobie obecności, na duże i dumne drzewa o rozłożystych konarach, na krzewy, które kołyszą się jak emocje i uczucia na wietrze, na słońce, którego tarcza ogrzewa jego płatki. Słucha dźwięków ciszy, z której powstaje nowa muzyka, doznaje dotyku przestrzeni, z której wyłaniają się kolejne formy. Czuje prostotę i majestat życia.
Dzięki temu, co go otacza, kwiatek poznaje siebie oraz łąkę. Nie będzie spełniał oczekiwań kwiatów ani pragnień much. Nie będzie udawał drzewa, nie będzie szukał przyjemności poza sobą, ani walczył z własnymi pragnieniami.
Kwiatek kocha kochać, radować się radością i kreować żywiołami przyrody. Kocha łąkę, wschody słońca, ptaki, owady, kwiaty, opadające liście, czarną ziemię, szum wiatru, promyki słońca i krople deszczu. Czuje, jak jego soki płyną w łodydze, czuje dotyk czułków pszczoły, powolne bicie serca Ziemi, lekki gwiezdny pył, który cichutko opada z góry. Widzi, jak wszystko żyje i jest idealnie perfekcyjne, zataczając kolejne koło na zegarze Wszechświata, poznając siebie głębiej.
Będąc sobą w bezkresie poznawania tego wszystkiego, w wielkim zachwycie, kwiatek zwrócił uwagę na motyla, który przelatywał właśnie obok niego. Zaczął mu się przyglądać, otwierając się na niego całym swoim „umysłem” i „sercem”. Jego barwy i majestat ruchów skrzydeł, mieniących się w słońcu sprawiły, że dostrzegł w nim anioła. Napawał się jego tajemniczością i delikatnością. Zauważył, że tworzyła się za nim chmurka jasnoróżowego pyłku, mieniącego się złotymi kolorami promieni słonecznych. Wypłynęła z niego nieodparta radość, pojawiła się błogość chwili i uśmiech. Czas się zatrzymał, przyszło zrozumienie i akceptacja, jego „serce” wypełniło się miłością, a „umysł” spełnieniem. Pojawiły się łzy radości, a jego miłość przepełniła całą łąkę.
Jednak nie pragnął zatrzymać dłużej tego pięknego widoku dla siebie. Gdyby tego zapragnął, do jego „serca” dostałby się smutek. Przelał swoją miłość na motyla, który tym samym się odwzajemnił i w ten sposób zrodziło się szczęście.
Każdy, kto ich ujrzał, zobaczył ich w pełnej okazałości, a w powietrzu unosiła się piękna woń anielskiego aromatu. Każdy mógł poczuć miłość i chęć życia. Cały świat się do nich uśmiechał, a był tak piękny, jak oni.

Mały kwiatek jest najszczęśliwszy na łące, jego wrażliwość, radość i otwartość dają mu spełnienie. Żyje w obecności siebie i jest natchnieniem dla innych.

Wieczorem pogoda zmieniła się nieoczekiwanie, słońce zakryło oczy chmurami, żeby nie widzieć tego, co zaraz się stanie. Nastała przenikliwa cisza, ptaki się pochowały, a liście zaczęły tańczyć wysoko swój marsz pogrzebowy na tle pochmurnego nieba. Wkrótce zaczęły spadać z niego wielkie krople deszczu. Chmury wystukiwały na ziemi rytm smutnej, żałobnej pieśni. Kwiatek już wiedział, że to dla niego grają i tańczą, ale nie smucił się – w poczuciu zaufania wiedział również, że wszystko wróci w innej formie. Wiedział, że życie przygotowywało go do tego momentu, który ma nastąpić, by wrócić do domu. Życie dało mu wiele radości i spełnienia, a kiedy ponownie wróci do niego, jeszcze głębiej zanurzy się w przestworzach kreacji i pełni.
Cały świat przyglądał się małemu kwiatkowi, kiedy wiatr wyrywał go z ziemi, niosąc ku górze. Raz po raz niebo rozświetlało im drogę w nieznane, przy akompaniamencie huku piorunów.

Po ulewnej burzy, która wstrzymała życie na łące, unosi się ziemisty zapach powietrza. Łąka jest świeża i soczysta, a niebo nadal pochmurne i zapłakane. Daleko, na bezkresie łąk, słońce opada ku dołowi, by zanurzyć się w mroku. Wszystko zastyga w bezruchu.

Chmury zakrywają gwiazdy, czujna noc ustępuje jednemu promykowi światła. Mgła zaczyna się podnosić ku górze, cisza cichutko przemienia się w rozległy szelest. W tle bezruch powoli zaczyna się poruszać, tworząc delikatnie nowe formy. Łąka zaczyna się budzić, w powietrzu czuć delikatny podmuch orzeźwienia. Drzewa wyciągają swoje gałęzie, źdźbła trawy prostują się, krzewy skręcają kolorowe pędy ku niebu, a kwiaty powoli otwierają filigranowe płatki. Promyk światła pada na poranną rosę, usadowioną na liściu starej lipy, która właśnie się budzi. Ona wie, że starość jest piękna sama w sobie, gdy nie boi się śmierci. Wie, że jest jeszcze piękniejsza, gdy obok rośnie jej partner. Lipa otwiera „oczy” z uśmiechem na „twarzy”. Nadchodzi nowy dzień!

 

(…) Życie większości z nas wygląda tak, że najpierw się kształcimy, szukamy dziewczyny, albo chłopaka, pracy, rodzą się dzieci, kupujemy lub wynajmujemy mieszkanie, pracujemy, planujemy emeryturę, pojawiają się wnuki, a nasze atrakcje życiowe sprowadzają się do tego, gdzie pojechać na wakacje lub kogo zaprosić na święta. Gdy życie się kończy albo kiedy zaczynamy chorować, to żałujemy, że nie mieliśmy odwagi, żeby żyć inaczej, że ukrywaliśmy swoje uczucia, że nie byliśmy szczęśliwi, ponieważ, jak większość ludzi, żyliśmy cudzym życiem i nakładaliśmy obce maski.

W świecie ważne jest nie tylko to, jak przeżyje się życie, bo życie jest zaledwie jednym z kilku aspektów naszego człowieczeństwa. Bez zrozumienia, że są jeszcze inne, nie uświadomimy sobie, kim jesteśmy…

…Czy to wystarczy, żeby uśmiechnąć się do siebie w chwili śmierci, kiedy przez całe życie było się dobrym człowiekiem? Jakie znaczenie ma bycie dobrym człowiekiem, bez możliwości wyboru, jak je przeżyć? Jak poczuje się w chwili śmierci osoba, która niczym maszynka robiła dobre rzeczy tylko dla innych? Czy nie trzeba być dobrym człowiekiem z wolną wolą, żeby móc się uśmiechnąć? A co z mądrością? Co z tego, że jest się dobrym człowiekiem z wolnością wyboru, za to bez umiejętności uczenia się na własnych doświadczeniach i mądrego korzystania ze swoich zmysłów i żywiołów Ziemi? Czy miłość jest w tym wszystkim ważna? Co ze świadomością? Czy można przeżyć bez świadomości tego, kim się jest?

Większość ludzi chce poznać i zrozumieć świat poprzez to, jaki jest na zewnątrz. Obchodzi ich, jaką mają rodzinę, pracę, w jakim mieście lub części świata mieszkają, jakich mają znajomych, sąsiadów, jakich znają celebrytów.

Jednak, żeby poznać świat, najpierw trzeba poznać siebie i swój stosunek do niego. Zanurzyć się w sobie tak głęboko, żeby zobaczyć skrajności, jakie tam panują, zrozumieć od których uciekamy, a za którymi biegniemy. Gdy zrozumiemy, jakie procesy tam zachodzą i w jaki sposób są ze sobą powiązane, wówczas możemy z tego wypłynąć, zacząć poznawać i rozumieć świat. Możemy wtedy poczuć równowagę i rozpocząć odkrywanie siebie coraz głębiej, przez poznawanie siebie w relacjach z innymi ludźmi, zamiast uciekania od nich, w obawie przed bólem i cierpieniem. Często jednak ludzie nie radzą sobie z tym, uciekają wtedy od bliskich i przyjaciół, chcą żyć jak pustelnicy, rozwodzą się, zamykają w czterech ścianach, uciekają w alkohol, przyjemności, filmy, Internet, zakupy, sztucznych znajomych, albo pracę. W ten sposób poznają siebie zaledwie częściowo. Tylko poprzez relacje ze wszystkimi, którzy nas otaczają, możemy dokończyć poznanie siebie w całości. Ucieczka od ludzi jest jedynie ucieczką od siebie. Owszem, cisza we własnej przestrzeni jest ważna, należy ją celebrować, najlepiej codziennie, ale jest jeszcze inny rodzaj ciszy, który znajduje się tam, gdzie jest głośno. Dlatego świat, w którym żyjemy, jest ważny, dzięki niemu uczymy się, zdobywamy mądrość, przeżywamy życie i siebie. Bycie w nim nie oznacza bycia od niego zależnym. To bardzo ważne, ale żeby do tego dojść, potrzebna jest spontaniczność.

 

 

Życie

 

Nie widziałem jeszcze tak pięknych oczu.

Nie wiem, kim jesteś i nie znam Twego imienia.

Czuję ból i tęsknotę oraz że jest to dla Ciebie ważne.

Twoje oczy zakryte są łzami, a Ty wciąż płaczesz.

 

Widzę jak umierasz nie rób tego, proszę.

Proszę. Jesteś taka dobra i taka zmysłowa.

Żadna kobieta nie dorówna Twojej urodzie.

Pozwól, bym mógł otrzeć z Twych policzków łzy.

 

Gdy zaczniesz żyć, wszystko rozkwitnie.

Gdy zaczniesz się poruszać, Wszechświat na Ciebie będzie spoglądać.

Gdy zaczniesz mówić, wszyscy zamilkną z zachwytu.

Gdy zaczniesz się uśmiechać, cały Wszechświat znów zatańczy.