Jest to niezwykła książka, bo napisana z perspektywy dziewięcioletniego chłopca, który się jąka. Pomaga ona zrozumieć dzieciom, które borykają się z jąkaniem, a także ich bliskim, wychowawcom, koleżankom i kolegom, uczucia, myśli oraz trudności, jakie temu towarzyszą. Pozwala zauważyć i zrozumieć kłopotliwe dla nich sytuacje, z którymi codziennie się zmagają.
Ania Szerszeńska stworzyła niezwykle potrzebną książkę „Tymon i piłka w grze”, która zaprasza do dalszej rozmowy, gdzie odpowiedzi na niełatwe pytania znajdą dzieci, dorośli, wychowawcy i terapeuci. Książka pokazuje również, jak ważną rolę odgrywa najbliższe otoczenie dziecka – reakcje i akceptacja. Bo dzieci jąkające się nie różnią się niczym od swoich rówieśników, tylko tym, że mówi im się trochę trudniej. Dzięki tej niewielkiej z pozoru książce jąkanie przestaje być tematem tabu.
dr Maria Faściszewska, neurologopeda, Instytut Logopedii, UG
.
Słowo od mamy
Po przeczytaniu tej książeczki uświadomiłam sobie, że osoba jąkająca
się, a zwłaszcza jąkające się dziecko, niezwykle rzadko zostaje głównym
bohaterem książki. Jedynym miejscem, w którym pojawia dość często, a
nawet jako czołowa postać, jest kabaret. To dla mnie bardzo smutne, więc
tym bardziej cieszę się, że powstała ta opowieść.
Przy okazji opowiadania ciekawej, wciągającej historii dziewięciolatka,
Autorka pokazuje, jak ważna w życiu dziecka jest akceptacja i jak bardzo
boli jej brak. Nie tylko akceptacja osób najbliższych, ale także
rówieśników, nauczycieli, a nawet przypadkowo spotkanych osób. Pokazuje
również, że wystarczy tak niewiele zmienić w swoim zachowaniu, żeby
dziecko mające problem z płynnym wypowiadaniem się mogło czuć się
normalnym, pełnowartościowym człowiekiem.
Ta książeczka może być doskonałą pomocą dla nauczycieli i wychowawców
klas młodszych, którzy chcą nauczyć swoich wychowanków tolerancji i
szacunku dla innego człowieka, a także empatii i zrozumienia.
Jąkanie może przecież symbolizować każdą słabość, która sprawia, że
dziecko czuje się inne, gorsze, a nawet odrzucone przez rówieśników.
Niestety, nie tylko tak się czuje, ale często przez poniżanie i
ośmieszanie rzeczywiście zostaje wykluczone z grona koleżanek i kolegów.
Słowo od Tymona
Ta opowieść nauczy Was, jak można sobie radzić, gdy się jąka. Życie z takim problemem nie jest łatwe, dlatego dobrze jest poznać sposoby rozwiązywania kłopotliwych sytuacji.
Z tej książki dowiecie się, co można zrobić, oraz przekonacie się, że nie
trzeba się wstydzić, gdy ma się trudności w mówieniu. Myślę, że każde dziecko, które ma taki albo podobny problem, powinno tę historię przeczytać, żeby zobaczyć, że nie jest samo!
Tym, którzy się nie jąkają, również ją polecam, by zrozumieli, że nie należy się z nikogo wyśmiewać, bo to sprawia dużą przykrość.
A poza tym polecam tę książkę, bo jest bardzo ciekawa :).
fragment książki:
„Ale koniec z marudzeniem. Dam sobie jakoś radę. Zresztą są takie sytuacje, w których mówi mi się lepiej. Szczególnie, od kiedy mama kupiła pewną mądrą książkę i powiedziała tacie oraz dziadkowi, że koniecznie muszą ją przeczytać. Tata trochę się ociągał, tłumacząc, że jest bardzo zajęty przygotowaniami do przeprowadzki, ale mama była stanowcza. Zapowiedziała, że wprowadzimy zmiany, które będą dobre dla nas wszystkich. Zaczęliśmy od tego, żeby nie przerywać sobie wzajemnie w czasie mówienia. Fakt. W naszej rodzinie każdy ma zawsze dużo do powiedzenia i niespecjalnie przejmuje się tym, że ktoś inny też chce coś powiedzieć. Dotychczas przeszkadzaliśmy sobie wzajemnie i denerwowaliśmy się, nie mogąc dojść do głosu. Teraz jest inaczej. Każdy pilnuje się, żeby nie przerywać, kiedy druga osoba nie skończyła jesz- cze mówić. Czeka więc, może niezbyt cierpliwie, ale jednak – na swoją kolej. Tata, który na początku twierdził, że niczego takiego nie będzie robił, bo nie ma czasu, jest teraz bardzo zadowolony. – Nie wiedziałem, że taka prosta zmiana może tyle zdziałać – powiedział kiedyś. Dodał też, że zawsze bardzo mu przeszkadzało to, że wszyscy w naszym domu chcą mówić naraz i nie słuchają pozostałych. Zresztą tata sam nie był bez winy, do czego przyznał się nie bez oporów. Rodzice dbają teraz, byśmy pilnowali swojej kolejki, kiedy mówimy. Ja, gdy nie zapominam, też staram się przestrzegać nowej zasady. Najtrudniej jest w czasie wspólnych kolacji, bo każdy chce się podzielić tym, co mu się fajnego zdarzyło w ciągu dnia. Więc mama, kiedy siadamy do stołu, przypomina o mówieniu po kolei. Mnie wychodzi to coraz lepiej, a gorzej radzi sobie z tym moja młodsza siostra. Natomiast fakt, że rodzice mówią do nas teraz wolniej i spokojniej, bardzo mi pomaga.”